Czy można uczyć się szwedzkiego bezpłatnie? Można! Wszystko dzięki kursowi SFI. Jak się na niego zapisać i kto może w SFI uczestniczyć?
SFI to skrót od svenska för invandrare (język szwedzki dla imigrantów). Założenie tych jest proste – trzeba pomóc tym, którzy osiedlili się w Szwecji, aby szybko mogli wejść na rynek pracy dzięki znajomości języka. Ten bezpłatny kurs ma jednak pewne ograniczenia i nie każdy może się na niego zapisać.
SFI – dla kogo jest ten kurs?
Pierwszym warunkiem, który należy spełnić, jest ukończenie 16 lat, można więc powiedzieć, że kurs skierowany jest dla vuxna personer, czyli osób dorosłych. Kolejnym warunkiem, który należy spełnić, jest adres zamieszkania w Szwecji. W niektórych źródłach podają również, że trzeba posiadać personnummer, ale nie jest to prawdą. Macie prawo do nauki na podstawie prawa unijnego. Więcej na temat prawa do uczestnictwa w kursie przeczytacie na stronie Skolverket, w zakładce Rätt, behörighet och antagning till sfi.
Jak zapisać się na SFI?
Znajdź w wyszukiwarce informacje, gdzie w Twojej gminie czy mieście znajduje się centrum edukacji dla dorosłych (Vuxenutbildning, Vuxenutbildningscentrum, Utbildning för vuxna). MUSI to być w obszarze Twojego zamieszkania, gdyż SFI ma silną regionalizację i nie możesz złożyć aplikacji w Kirunie, jeśli jesteś zameldowany w Malmö. Więcej informacji o większych miastach w Szwecji znajdziecie na stronach:
Dowiedz się więcej o naszych kursach szwedzkiego.
Jak wygląda kurs SFI i jakie ma poziomy?
Podejmując kurs svenska för invandrare wchodzimy na trzy ścieżki edukacji – studievägar (1, 2 i 3) i cztery kursy-poziomy (A, B, C i D). Więcej o ścieżkach edukacji posłuchasz w rozmowie z Anką Nowicką:
Opinie o SFI uczestników kursu
Zebraliśmy szczere opinie kursantów, m.in. na naszej facebookowej grupie Język Szwedzki. W ogromnej większości były to doświadczenia pozytywne. Dlatego – jeśli masz taką możliwość – koniecznie zapisz się na kurs!
Katarzyna:
Ja chodziłam na SFI i każdemu polecam. Pierwszego dnia dostałam słuchawki i tekst (trochę mnie to przeraziło), bo musiałam pisać ze słuchu a nic nie słyszałam) tylko gulgot. Pisaliśmy strasznie dużo wypracowań, opowiadań (chyba w Pl w szkole tyle nie pisałam) można poznać innych ludzi, inne kultury. W dodatku szkoła jest za darmo. Na początku nie jest łatwo ale polecam.
Ewa:
Ja chodziłam na Rådmansgatan w Sztokholmie. Chyba najlepsza szkoła SFI w mieście. Wspaniali nauczyciele. Osobiście nauczyłam się bardzo dużo i nie wyobrażam sobie nie chodzić. Dodam jeszcze ze miałam też 10 lekcji prywatnie w Berlitz. Takich totalnie wprowadzających. Jak pierwszy dzień przyszłam na SFI i dokoptowali mnie do klasy, która uczyła się już trzy miesiące, to po pierwszej lekcji chciało mi się płakać. Tłumaczyłam 90% tekstu. Ale wsparcie klasy było nieocenione. Po półtora miesiąca byłam na równi z innymi i kurs skończyłam egzaminem po 9 miesiącach. Mam też dwie super koleżanki z tego kursu.
Elżbieta (Sztokholm):
1. Negatywne (tryb sobotni, poziom C):
Negatywne doświadczenie miałam z pierwszą szkołą w centrum, do której chodziłam w soboty na parę godzin. Grupa była dosyć mała, a zajęcia potwornie nudne. Generalnie wyglądało to tak, że przychodziliśmy na zajęcia, mieliśmy przeczytać krótki tekst, a następnie odpowiedzieć na pytania. Na końcu zajęć oglądaliśmy jakieś filmiki na YouTube, które miały być śmieszne. Byłam bardzo niezadowolona z tempa pracy i zaangażowania nauczyciela. Kiedy zechciałam po paru miesiącach pisać egzamin z C na D, najpierw dostałam odpowiedź pozytywną, a w kolejnym tygodniu, kiedy przyszłam się zapytać o termin, nauczyciel stwierdził, że jednak nie będę pisać egzaminu (tego dnia program zaczął się od początku – czyli zaczęliśmy książkę dokładnie w miejscu, w którym byliśmy kiedy przyszłam na zajęcia po raz pierwszy). Nie wiem, czy miał zły dzień, czy co, ale nagle jakby zmienił totalnie nastawienie do mnie. Byłam potwornie wkurzona i zmieniłam szkołę tego samego dnia.
2. Pozytywne (tryb wieczorny – dwa razy w tygodniu, poziom C i D)
Pozytywnym doświadczeniem jest szkoła, do której się przepisałam. Nauczycielka była wspaniała, tempo w miarę szybkie, robiliśmy mnóstwo zadań, dyktand. Motywacja mi wystrzeliła w górę wtedy i chłonęłam szwedzki jak gąbka. Kiedy po dwóch tygodniach zapytałam, czy mogę pisać egzamin z C na D otrzymałam odpowiedź odmowną (nauczycielka uargumentowała to tym, że nigdy nie wysyła nikogo tylko po dwóch tygodniach nauki u siebie), ale tego samego dnia po przyczytaniu mojego wypracowania, które napisałam na szybko nagle mi oznajmiła, że jednak mogę pisać. Egzamin zdany na A. Nauczycielka była przekochana i jak widziała, że ktoś się stara to wspierała mocno i dopingowała. Kiedy pisałam dodatkowe wypracowania chętnie je sprawdzała i zadawała kolejne. Prawdę mówiąc po doświadczeniu z drugą szkołą, tęsknię za SFI i chętnie bym się wróciła, ale tylko do drugiej szkoły i tylko do tej nauczycielki <3
Agnieszka:
Ja chodziłam do SFI w Jönköping bez PN, ale nie chodzi tu o komunę, ale o przepisy UE. Jako obywatel UE każdy ma prawo do nauki. Wiec nie dajcie się zbyć tak jak mnie chcieli odprawić z kwitkiem
Paulina:
To był mój pierwszy kontakt z językiem i dał mi dużo mimo, że sposób nauczania był zupełnie inny niż w Polsce. To pierwszy krok do rozpoczęcia przygody z językiem a to czego i ile się nauczymy zależy od nas. Trzeba się przestawić na samodzielność i systematyczność. W Szwecji nauczyciel pomaga, ukierunkowuje, ale nie będzie cały czas przypominał, nakazywał itp.Tu trzeba brać odpowiedzialność za samego siebie. Jeśli coś nam nie pasuje, trzeba zgłaszać swoje uwagi, nie bać się pytać.. Fakt, że duża liczba osób na Sfi jest utrudnieniem, ale to dopiero początek edukacyjny, potem na kolejnych szczeblach jest lepiej, bo już więcej umiemy i potrafimy korzystać lepiej z tych umiejętności np. czytamy książki, piszemy referaty, prezentacje i oczywiście fajnie jest pogadać na dowolny temat z innymi. Wiedza z Sfi procentuje w dalszej nauce, więc nie wolno się zrażać.
Martina:
Ja chodziłam na SFI ponad 20 lat temu Ja uważam, że najpierw trzeba wytłumaczyć na czym polega system szkolnictwa w Szwecji, że uczysz się inaczej, niż w Polsce. Chcesz sie nauczyc jezyka to musisz poświęcić mu czas A Nie narzekać na nauczycieli. W wielu państwach nie ma darmowej nauki.
Ewa:
Ja chodziłam na Rådmansgatan w Sthlm. Chyba najlepsza szkoła Sfi w mieście. Wspaniali nauczyciele. Osobiście nauczyłam się bardzo dużo i nie wyobrażam sobie nie chodzić. Dodam jeszcze ze miałam tez 10 lekcji prywatnie w Berlitz. Takich totalnie wprowadzających. Jak pierwszy dzień przyszłam na sfi i dokoptowali mnie do klasy która uczyła się już trzy miesiące to po pierwszej lekcji chciało mi się płakać. Tłumaczyłam 90% tekstu. Ale wsparcie klasy było nieocenione. Po półtora miesiąca byłam na równi z innymi i kurs skończyłam egzaminem po 9 miesiącach. Mam tez dwie super koleżanki z tego kursu.
Ewa:
Oczywiście, że warto! Ja chodziłam do Hermods w centrum Sztokholmu. Rewelacja! 1,5 roku i w zasadzie płynnie mówiłam. ALE prawda jest taka, że… na co dzień w pracy używałam szwedzkiego, do szkoły chodziłam praktycznie codziennie na 3-5h. Także trudno byłoby niczego się nie nauczyć. No i próba zaadaptowania się do nowej kultury- uważam to za jeden z najistotniejszych elementów nauki języka. Ludzi w szkole ( zarówno uczniowie jak nauczyciele) trafili mi się świetni! Wiec nie mam na co narzekać, bardzo miło wspominam. Z wieloma osobami do dziś utrzymuje kontakt.
Annika:
Dzielnica Kista, szkoła Jensen. Bardzo negatywne wrażenia. Zaczęłam SFI zaraz po przyjeździe do Szwecji czyli w styczniu 2019. Nie mówiłam ani słowa po szwedzku. Niestety było dużo tłumaczenia po arabsku, dlatego miałam wrażenie, że uczę się nie tego języka. Moje prośby o wytłumaczenie czegokolwiek po angielsku były ignorowane.
Katarzyna:
Ja mam bardzo dobre doświadczenie z SFI. Na samym początku było B i Eva – życzliwa, starsza pani, zawsze starannie ubrana i umalowana. Pracowała z nami każdego po cztery dni w tygodniu. Uczyła mówić, czytać, rozumieć. Cierpliwie, z uśmiechem, ale i zaangażowaniem. Była jak pani w przedszkolu – dobra i wyrozumiała. Kto chciał się u niej nauczyć to się nauczył podstaw. Potem było C i Kerstin z Adeline. Kerstin była zawsze uśmiechnięta i życzliwa. Nigdy ani cienia niezadowolenia, zawsze chętna do pomocy, do tłumaczenia. Lekcje nigdy nie były nudne.
Każdy dzień to było co innego – jednego dnia gramatyka, innego słuchanie taśm, kolejnego czytanie, jeszcze kolejnego czasowniki nieregularne.
Bardzo dużo pracy samodzielnej ale nauczycielka zawsze była otwarta na pomoc. W D była Torborg. Wymagająca, himeryczna, jak się jej coś nie podobało pokazywała to, potrafiła być nieco jędzowata. Dusiła tych co chcieli się nauczyć i odpuszczała tym co nie chcieli. Nigdy nie nudziłam się na SFI. Zajęcia były różnorodne i skonstruowane tak, byśmy umieli mówić i rozumieć co się do nas mówi. Uczyłam się tam rok i naprawdę się nauczyłam języka. Wiem, że nauczyciele są różni. Sama miałam przygodę z nauczycielką od angielskiego. Przychodziła, pokazywała którą część podręcznika mamy przerobić…i tyle. Nie sprawdzała ćwiczeń -mówiła, że rozwiązania mamy z tyłu książki, nie wprowadzała niczego poza tą jedną książką. Kiedyś jej wypaliłam, że te jej lekcje to strata czasu, bo to samo mogę robić w domu. Koszmarna, leniwa baba, brrr… Jeśli takich nauczycieli bym miała na SFI pewnie nigdy nie nauczyłabym się szwedzkiego. Miałam to szczęście, że trafiłam na fajne nauczycielki.
Jednak mimo ich starań spotkałam się z opinią, że \”one niczego nie uczą\”.
Opinie te głosiły osoby, które nigdy nie odrabiały zadań, w czasie gdy mieliśmy pracować w grupach, osoby te prowadziły życie towarzyskie. Był taki \”stoliczek pod oknem\” w grupie C. Ja przyszłam do B, a stoliczek trwał, przyszłam do C, stan przy stoliczku się nie zmienił, poszłam do D, skończyłam SFI a panny przy stoliczku wciąż były te same, no chyba, ze któraś łaskawie w ogóle zrezygnowała. Nauczyciel nie wleje wam wiedzy do głowy. Nie można przybierać pozy \”naucz mnie\” założyć rączki i czekać aż wiedza jak objawienie spłynie na człowieka. Nauka języka to wkuwanie słówek, odmian, ćwiczenie gramatyki do bólu, ciągłe studiowanie słownika (i nie, google translate nie wystarcza), przełamywanie własnej dumy i mówienie ze świadomością, że brzmi się często jak człowiek upośledzony. To słuchanie, słuchanie i słuchanie. Miałam 43 lata jak zaczęłam SFI. Wiadomo, że nauka najłatwiej przychodzi gdy się jest młodym. Mówię z silnym akcentem polskim, robię błędy gramatyczne w mowie – uczę się wciąż i wciąż i wciąż.
Nie mogę powiedzieć że NAUCZYŁAM SIĘ szwedzkiego.
Mam świadomość, że szwedzki dla mnie nigdy nie będzie językiem tak komfortowym jak polski. Ale od lat nie korzystam z usług tłumacza w żadnej sytuacji – nawet gdy mąż chorował i trzeba było rozmawiać z lekarzami. Uważam, że jak się chce mieszkać poza swoją ojczyzną, to trzeba umieć mówić w języku miejscowym. Mnie SFI dało bardzo dużo. I zawsze mile je wspominam. A z nauczycielkami zawsze się witam serdecznie gdy się spotkamy w mieście.
Olivia
Polecam, C skończyłam w dwa miesiące i przeniesiono mnie na D. Wiadomo, że czasem są minusy i poziom zaniżany do poziomu uczniów, którym ciężko idzie, ale D wspominam dobrze. Największy minus SFI to sami uczniowie niestety, którzy nie bardzo chcą się integrować i na omawianie np. świat Bożego Narodzenia w Szwecji przewracają oczami. Nieliczny procent naprawdę chce się nauczyć i poczuć szwedzka kulturę.
Aneta:
Polecam. Plusem jest to, że zajęcia prowadzone są po szwedzku, rzadziej po angielsku. Jeśli ktoś czegoś nie zrozumie na zajęciach, to też trzeba po szwedzku zapytać o ponowne wytłumaczenie. Więc siłą rzeczy szwedzki jest wszechobecny i zaleca się od razu go używać, mimo iż ktoś dopiero zaczyna.
Felicia:
40 lat w Szwecji i żadne kursy SFI ani inne podobne kursy niczego mnie nie nauczyły, natomiast szwedzki poznałam dzięki rozmową zwykłych ludzi np. sąsiadów oraz otaczających mnie szwedzkich współmieszkańców, telewizja, gazety itp.